Po drugim seansie podwyższam z 6 na 7, bo to w sumie całkiem solidne kino. Niestety dla mnie za bardzo odbiegało klimatem od serii gier. Pierwsza połowa "Silent Hill" była jak najbardziej w porządku. Jeszcze jak tylko usłyszałem ścieżkę dźwiękową zaczerpniętą z drugiej części gry, to myślałem, że nie uda się tego zepsuć. Bardzo nastrojowa muzyka w połączeniu z ładnymi zdjęciami zrobiły swoje.

Z drugiej strony miałem pewne obawy, kiedy zobaczyłem te bardzo komputerowe stworki, które po raz pierwszy obległy główną bohaterkę w podziemiach. Zupełnie nie podobała mi się ich charakteryzacja. Być może miały one wyglądać tak jak w grze, ale mnie to nie przekonało. Odkrywanie przez bohaterkę miasteczka i poznawanie jego sekretów, mrocznego świata gdy zawyje syrena, dziwnych istot - to wszystko było fajne. Druga połowa była jednak dla mnie trochę mniej udana.

W miarę upływu czasu film stawał się coraz bardziej zagmatwany, fantastyczny, zaczęliśmy wkraczać w sferę nadprzyrodzonych istot, wiedźm i demonów. Nie spodobała mi się ta cała scena w kościele. Dla mnie film zapowiadał się świetnie, lecz słabo się zakończył. Pewne elementy fabularne mówiąc delikatnie, zawiodły mnie. Zabrakło mi większego niedopowiedzenia, atmosfery tajemnicy. Czyż nie to było podstawą pierwszych części słynnej serii gier?

Moja ocena: 7/10